CHALLENGER
PODEJMIJ WYZWANIE 5 TYGODNI
Do stworzenia tego planera zainspirował mnie tak właściwie… mój mężczyzna! 'Pati, może machnęłabyś tak na szybko jakiś planer dla mnie, żebym mógł sobie odhaczać każdego dnia te 3 rzeczy: rozwój, zdrowe jedzenie i ćwiczenia?’
Tak w skrócie wyglądała geneza powstania CHALLENGERA👊.
Planer składa się zatem z 3 wyzwań wykonywanych przez okres 35 dni 📅
ĆWICZĘ (Ć)
JEM ZDROWO (Z)
ROZWIJAM SIĘ (R)
(Ć) – np. wyjście na siłownię, zrobienie 50 przysiadów albo dłuższy spacer
(Z) – np. nie jedzenie przez cały dzień fast foodów, chipsów czy słodyczy
(R) – np. odblokowanie kolejnego poziomu na duolingo, czytanie książki przez 10 min, albo nauczenie się czegoś nowego.
Jeśli macie ochotę urozmaicić sobie w ten sposób czas wolny to zapraszam do rzucenia sobie wyzwania! Mam nadzieję, że planer zainspiruje Was do tego, by próbować różnych rzeczy i otworzyć się na nowe doświadczenia.
***NOWOŚĆ! > Lista 13 propozycji wyzwań od DM.
Jak używać planera?
Jak używać planera?
Jest to planer, dzięki któremu będzie można w łatwy sposób monitorować czy danego dnia wykonane zostało zadanie z danej kategorii. Jeśli ćwiczyłyśmy tego dnia – to zamalowujemy gwiazdkę. Jeśli zrobiłyśmy sobie mały cheat day (np. wieczór z Netfilixem i czipsami), to gwiazdka zostaje niezamalowana.
Ponadto, na koniec tego okresu czeka nas podsumowanie tych pięknych 5 tygodni. Wtedy też będziemy mogły zobaczyć ile to razy dałyśmy czadu i udowodniłyśmy sobie, że mamy moc!
WERSJA II
TY WYBIERASZ WYZWANIA
Fajna opcja jeśli chcecie nauczyć się nowego języka albo odświeżyć to co mogło się pozapominać. Mi osobiście Duolingo bardzo pomogło z nauką nowych słówek, tworzeniem zdań i generalnym zaznajomieniem się z językiem. Na początku nie byłam wielkim fanem tej aplikacji ale z czasem, jak zaczęli ją bardziej rozwijać i ulepszać, to mogę teraz powiedzieć, że jest naprawdę przyjemna a same animacje są mega urocze i zawsze mnie rozśmieszają!
KIEDY JA ZNAJDĘ NA TO CZAS?
Często jest tak, że mamy wolną chwilę, bo jedziemy tramwajem, albo czekamy w poczekalni i nam się po prostu nudzi. Zamiast scrollować w kółko social media może by tak odblokować kolejny level Duo? Nawet jeśli to są tylko 3 minuty, to czy naprawdę wolimy spędzić ten czas bezcelowo przeglądając Instagrama czy postawimy jednak na rozwój? Przecież jeśli nauczymy się jednego nowego słówka przez cały dzień, to w ciągu roku nasz słownik poszerzy się aż o 365 pozycji! Te kilka minut zdecydowanie robi różnicę! Wcale nie trzeba specjalnie planować czasu 'to teraz przez bitą godzinę będę wkuwała calą listę słowek’. Wystarczy jeden mały kroczek, a potem kolejny…
Jeśli znacie już podstawowe słówka to możecie przeskoczyć również na Duolingo podcast. Ja osobiście słucham hiszpańskiej wersji i UWIELBIAM to co oni stworzyli! ❤️ Jeśli nie miałyście okazji wypróbować to gorąco zachęcam. Podcasty to kilkunasto/kilkudziesięciominutowe nagrania, które są tak na prawdę prawdziwą historią opowiadaną przez hiszpanojęzycznych lektorów. Czyli można tam nie tylko osłuchać się z samym językiem, ale też dowiedzieć się wielu ciekawych opowieści związanych z krajami, gdzie mówi się po hiszpańsku. To bardzo otwiera oczy na świat, to jak żyje się w innych miejscach, zwyczaje tych ludzi, ich problemy ale także marzenia i osiągnięcia.
Jesteśmy najbardziej szczęśliwe, gdy się rozwijamy.
Trudne albo rzadko używane słowa. U mnie to były ostatnio: megaloman, transcendencja i marazm. Czasem coś tam się niby kojarzy, gdzieś usłyszy, ale co dokładnie oznaczają te terminy? Jak dla mnie to fantastyczne wyzwanie na rozwój. Najlepiej mieć do tego jakiś zeszyt i od razu notować sobie nowe wyrazy. Poza tym, powiedzmy, że nauczyłam się nowego słowa, potem mówię o tym komuś innemu, kto też nie do końca znał jego znaczenie. Mamy zatem o tym konwersację. Ponieważ się tym z nim podzieliłam, teraz razem nauczyliśmy się czegoś nowego i mamy wspólnie świeże doświadczenie.
Mamy to do siebie, że lubimy sobie trochę ponarzekać. Weźmy chociażby pogodę. Ciągle jest albo za zimno albo za ciepło. Mamy za mało słońca albo za dużo słońca.
Doceniajmy ten moment.
Rozkoszujmy się chwilą i bądźmy wdzięczne za to co mamy teraz. Tak, jutro może być fantastyczna pogoda ale jutro będzie dopiero JUTRO. Nie skupiajmy się na dniu jutrzejszym, gdy mamy do przeżycia dzień dzisiejszy. Skierujmy lornetkę na to co dobrego dzieje się w tym momencie. Mówmy o tym co nam daje radość i co miłego nam się przytrafia, zamiast wszystkiego się czepiać. Narzekanie wcale nie jest fajne. Docenianie jest fajne. Cieszenie się chwilą jest fajne.
Jesteśmy piękne 💖
Ale nie wtedy, gdy inni nam to mówią. Jesteśmy piękne, gdy same czujemy się piękne. Gdy traktujemy siebie dobrze. Gdy mówimy do siebie w kochający sposób. Prawdziwe piękno to energia, która wychodzi z naszego wnętrza. Spójrzmy zatem na siebie z miłością. Zacznijmy dostrzegać te cudowne rzeczy. To, że jesteśmy sprawne, że mamy możliwość być samodzielne, że mamy cudowne ciałko, które świetnie z nami współpracuje i pozwala nam doświadczać życie.
Zachęcam do pogrania na co dzień w grę „znajdź jedną pozytywną rzecz w każdej napotkanej osobie lub sytuacji”. To totalnie zmienia naszą wibrację! Czujemy się wtedy tak przyjemnie i lekko. Poza tym, zacznijmy też komplementować same siebie. Nie czekajmy aż zrobi to nasz partner, koleżanka, ci inni. Dajmy sobie to co chciałybyśmy otrzymywać od innych. Bądźmy kreatywne – niech to za każdym razem będzie nowy komplement.
Siła przyciągania 🧲
To na czym skupiamy swoją uwage rośnie. Czy miałyście okazję przeczytać „Siła” autorstwa Rhondy Byrne? Według mnie to jest taka książka MUST, którą każdy człowiek powinien przynajmniej raz w życiu przeczytać. Totalnie zmienia postrzeganie świata i swojej obecnaj sytuacji. Jeśli pragniecie być bardziej pozytywne, kochające, doceniające, albo gdy czujecie, że po prostu czegoś wam brakuje, łapiecie często doła albo macie do czegoś pecha to gorąco zachęcam do sięgnięcia po ta pozycję! Prawdziwy life changer.
A tutaj znajdziecie plakat z serii Feel the Love zainspirowany właśnie tą książką.
Zadanie wymaga od nas nie lada odwagi, bo chodzi o wyjście ze swojej strefy komfortu i zrobienie czegoś, co generalnie nas przeraża. Takie momenty mają miejsce codziennie. Chcemy coś, a jednoczenie boimy się to zrobić. Obawiamy się, że się ośmieszymy albo będziemy się czuły głupio. U każdej z nas może to być inne doświadczenie. Powiedzmy, że np. chcemy się w danej chwili odezwać ale jednak czujemy nieśmiałość. Nasz mózg od razu zaczyna nam podsyłać rózne wymówki ’nie rób tego’, ’nie wychylaj się’ i zaczyna nas paraliżować strach. Kolejny idealny moment znowu mija. Myślimy ’kurde, dlaczego tego nie zrobiłam? Co mi szkodziło?’
I wtedy do gry wchodzi 5 sekund szalonej odwagi. ⏱
To banalne i zarazem fantastyczne narzędzie niedopuszczania do siebie strachu dzięki szybkiemu reagowaniu. Pomysł został zaczerpnięty z książki „Reguła 5 sekund” Mel Robbins. Polega na daniu sobie całych 5 sekund na to, żeby zrobić to co nas przeraża. Powiedzmy, że wsiadamy do Ubera i od razu pojawia się w naszej głowie chęć nawiązania rozmowy. Myślimy sobie ’no w sumie wypadałoy zacząć konwersację, przecież bez sensu jechać całą drogę nie odzywając się do siebie słowem’. Ale po chwili pojawia się kolejna myśl – tym razem jest to wymówka, odciągająca nas od pierwotnego planu ’przecież on też mógłby zagadać’, ’nie wiem o co zapytać’, ’a co jesli sobie pomyśli…’, 'a co jeśli nie bedzie nam się kleiła gadka’. I zwykle kończy się na do 'nie no, już jestem tu jakiś czas, teraz tak głupio zacząć rozmowę, mogłam to zrobić wcześniej’. Znacie to? 😅
Nasz mózg przedstawi kilka „dobrych” powodów dla których w mgnieniu oka porzucamy swój fantastyczny plan. Dlatego rezygnujemy z zaprezentowania swoich pomysłów. Dlatego nie zabieramy głosu kiedy powinnyśmy. No właśnie, nie działamy natychmiast i tracimy w ten sposób idealną okazję.
Jak zatem wykorzystać regułę 5 sekund?
Zasada polega na daniu sobie 5 sekund z przejścia z pomysłu do aktywnego działania. Jak to mówi Mel – do wystrzelenia jak rakieta! Gdy tylko pojawi sie impuls w postaci ’chcę tego’, od razu zaczynamy odliczać 5, 4, 3, 2, 1 i goł! I w tym momencie od razu startujem nie dając sobie nawet szansy na zastanowienie się!
***Tylko pamiętajcie, że odliczamy od 5 do 1 a nie na odwrót!
Chodzi o to, że nasz mózg po 5 sekundach zaczyna podsyłać nam wszystkie możliwe wymówki. Jeśli jest bardzo kreatywny to ta lista może być naprawdę dłuuuga, a po tym czasie będzie nam bardzo ciężko się nie wycofać. Dlaczego tak się dzieje? Otóż nasz mózg czuje sie najbardziej komfortowo gdy jest BEZPIECZNIE. On nie lubi sytuacji stresowych, które wymagają od nas odwagi czy podjęcia ryzyka. Woli powtarzalność, robienie tego co jest nam dobrze znane. Zatem będzie nam podrzucał różne wymówki aby tego stresu uniknąć. To jest jeden z powodów, dla których mamy również problemy ze stworzeniem nowego nawyku.
Oszukaj swój mózg. 🤯
Czasem stresujące może być nawet zapytanie kogoś o chusteczkę albo pożyczenie długopisu. Ale wychodźmy ze swojej strefy komfortu, nawet jeśli chodzi o te – z pozoru – błahe rzeczy. One tak na prawdę mają bardzo duże znaczenie dla naszej pewności siebie, bo zdarzają się niemal codziennie. Czy nie rozpiera nas duma, gdy pomimo strachu i tak coś zrobimy? Mówimy sobie ha! ja to jestem zajebista! I w takich momentach na prawdę rośniemy! Dlatego dziewczyny, serdecznie zachęcam, żeby zacząć zauważać takie momenty i aby nie dopuścić do głosu wymówek od razu liczymy 5, 4, 3, 2, 1… i startujemy!
Coś na rozluźniene ciała i umysłu. Ćwiczenia oddechowe są czymś co świetnie potrafi nas odprężyć i uspokoić. Dzięki głebokiemu oddechowi nasz organizm staje się lepiej odżywiony a nasza krew lepiej dotleniona.
Na codzień możemy zaobserwować, że nasze oddechy są jednak dość płytkie. Jeśli mamy pracę siedzącą albo spędzamy dużo czasu przed komputerem, nasza klatka piersiowa zwyczajnie się przykurcza poprzez garbienie się. Wtedy też nasze płuca nie mają możliwości w pełni wykorzystać swój pontencjał.
❤️🫁💨⏳
Ćwiczenia oddechowe pomagają zatem zwiększyć pojemność naszych płuc i dzięki temu np. wolniej się męczymy podczas wysiłku fizycznego. To całkiem logiczne – im wiecej tlenu wdychamy, tym nasz organizm jest lepiej odżywiony, co prowadzi do zwiększonej energii w ciągu dnia. Dla porównania, prawidłowy oddech, tzw. oddech przeponowy pozwala nam pobrać aż 10 razy więcej tlenu niż ma to miejsce w przypadku normalnego płytkiego oddechu. Angażując bardziej naszą klatkę piersiową – otwierając ramiona, napinając przeponę , (jednocześnie rozluźniając brzuch), prostując kręgosłup i pozwalając jednocześnie żebrom unieść się – wykonamy pełniejszy oddech.
Wykonanie takiego ćwiczenia przez chociażby 5 minut cudownie odżywia nasz mózg, przez co on lepiej z nami współpracuje i jest bardziej zrelaksowany. Co więcej, skupienie się na oddechu pozwala nam sprowadzić nasze myśli i cało do centrum. Jak powiedział Jay Shetty w jednym z podcastów „Cała presja stresu bierze się z tego, że nasze ciało wyprzedza umysł albo nasz umysł wyprzedza ciało”. Otóż brak (wewnętrznego) spokoju bierze się stąd, że te dwa nie są w danym momencie zgodne. Głęboki wdech licząc na głos do 10 i tak samo długi wydech pozwala naszemu mózgowi i ciału znaleźć to centrum. Ćwiczenia oddechowe są jak medytacja, która pozwala nam odnaleźć spokój i uciszyć krytyka w naszej głowie.
To jest mój absolutny faworyt na to jak ciekawie spędzić poranek! Nie wiem czy miałyście okazję przeczytać książkę „Droga artysty” Juli Cameron? Moje osobiste odczucia: fantastycznie napisana, super wskazówki, które łatwo wdrożyć w życie, ogromna wiedza i doświadczenie autorki oraz wielkie zafascynowanie tematem odblokowania się i uwolnienia swojej kreatywności. Wbrew pozorom książka skierowana jest nie tylko do artystów i osób kreatywnych ale również do tych, kórzy szukają praktycznych wskazówek jak poradzić sobie m.in. z wewnętrznym krytykiem. Ten wewnętrzy głos, oczywiście każda z nas dobrze zna. To ten, który śpiewa nam do ucha, że się do czegoś nie nadajemy, że nie warto próbować i podejmować ryzyka, że jesteśmy za słabe, niewystarczająco: fajne, mądre, ładne itp. Znacie to, prawda?
Jestem strasznie podekcytowana, że mogę przedstawić wam to szczególne wyzwanie, które miało niesamowity wpływ również na moje życie. Sama książka zainspirowała mnie do tego aby z odwagą iść po swoje marzenia i zacząć robić to co się kocha (mimo, że może się jeszcze nie być ekspertem jakiejś dziedzine). Moją ulubioną częścią tej książki było odkrycie czegoś, co autorka nazywa 'porannymi stronami’. Co to jest? Poranne strony, albo jak ja to nazywam – kreatywne kartki, to 3 strony odręcznego zapisu świadomości. Mówiąc prościej, przygotowujemy kartki A4 i zapisujemy bez zatrzymywania długopisu 3 strony tego, co aktualnie przychodzi nam do głowy: „Dzisiaj jest sobota, wstałam wcześniej niż zwykle. O kurde, nie wiem o czym pisać. Nic fajnego nie przychodzi mi do głowy. Muszę zrobić zakupy. Czy na pewno nie starczy nam chleba do poniedziałku? Słyszę jak ktoś przejeżdza motorem. Bla bla bla…” Tak wiem, brzmi nieco głupio i bezcelowo, ale zapewniam, że te kartki potrafią zdziałać cuda!
Skąd się bierze ta cała magia? Poranne strony to fantastyczne narzędzie do uwolnienia się od samokrytyki i przymknięcia buzi negatywnemu głosowi, którego słyszymy głowie. Jak pisze Julia „nie istnieje zły sposób odrabiania porannych stron. Twoja codzienna bazgranina nie ma być sztuką ani nawet pisarstwem. Strony mają polegać na zwykłym przesuwaniu ręki po papierze i zapisywaniu wszystkiego, co przychodzi na myśl. Nic nie jest zbyt błahe, zbyt głupie, zbyt dziwaczne, by nie być przez ciebie uwzględnione”.
Po co w takim razie się je pisze?
Jaki wpływ miały na innych ludzi?
Byłam zaskoczona, gdy przeczytałam jak taka z pozoru bezsensowna rzecz jak pisanie do siebie może mieć wpływ na nasze samopoczucie. Sama autorka stosuje tę praktykę od ponad trzydziestu lat! Tak jak mówi, poranne strony pomogły scenarzystom, producentom, aktorom, pisarzom, malarzom, muzykom, milionerom, a także wielu zwykłym ludziom. To coś w rodzaju medytacji, do której używamy pisania.
Sama byłam zdumiona, gdy spróbowałam. Pamietam swój pierwszy raz z porannymi stronami. Wtedy totalnie nie potrafiłam zacząć pisać nic sensownego. Miałam w głowie tylko jeden cel – nie zatrzymywać długopisu. Wiedziałam, że żaden ze mnie Mickiewicz. Zawsze miałam wielki problem z pisaniem wypracowań i wiedziałam, że będzie mi bardzo ciężko napisać aż 3 strony?! i to bez przystanku?! Zaczełam zatem od pogody – co widzę za oknem, że wstałam dzisiaj wcześniej. I za chwilę PUSTKA – nie wiem co pisać, nic mi nie przychodzi do głowy 😅 I tak pisałam „nie wiem co pisać” przez dłuższy czas aż nagle coś się pojawiło. Podłapałam temat, potem przeszłam do kolejnego. Ale za chwilę znowu nic. I nagle znów jakaś myśl w głowie, którą zaczęłam rozwijać. Przeszłam do pisania co czuję, co się wczoraj wydarzyło i mnie wkurzyło, co mi się nie podobało, ktoś coś powiedział itd. Potem już się rozkręciłam.
Podsumowując moje wypociny – pierwsza strona – same głupoty. Druga strona do połowy podobnie ale już od połowy pojawił się jakiś konkretny temat, który powinnam przepracować. Ostatnia, trzecia strona – odkrywcza. Rozwiązania mojego problemu same zaczęły mi się pojawiać na papierze. I od razu taka ulga, jakby jakiś ciężar ze mnie spadł. Po skończeniu pisania czułam się dużo lżej, bardziej zrelaksowana. Co dziwne, te głosy, które zwykle głośno słyszałam w głowie nagle stały się dużo bardziej wyciszone. Postanowiłam zatem, że następnego dnia też wstanę wcześniej i zobaczymy czy zadzieje się na koniec magia…✨ Myślę, że do tej pory mogłam przerobić ponad 70 kreatywnych stron i zdecydowanie za każdym razem jest magicznie!
📜 Zasady pisania porannych stron:
- Tak jak już wspominałam, podstawową zasadą jest zapisanie 3 stron A4 bez zatrzymywania długopisu. Nawet jeśli nic nie przychodzi nam do głowy to piszę 'nic nie przychodzi mi do głowy’ itp.
- Zabronione jest czytanie tego co się napisało przed 30 dniem pisania porannych stron. Po miesiącu odrabiania kartek, jeśli jesteśmy ciekawe, możemy poczytać swoje „bazgroły”.
- Nie oceniajmy siebie. Podczas pisania porannych stron na pewno pojawią się jakieś fajne przemyslenia i ciekawe tematy do rozkminki. Ale najczęściej jednak będą to niemądre, chaotyczne, z błędami ortograficznymi i gramatycznymi, powtórzeniami, pełne żalu, złości, zazdrości i wymądrzania się zdania. Dlatego trzymajmy się zasady, że podczas pisania stosujemy zero krytyki. Po prostu piszemy i tego nie oceniamy.
- Nikt nie ma prawa przeczytać twoich porannych stron. Nikomu ich nie czytaj ani nie pokazuj. To jest twój osobisty pamiętnik pod kłódką, do którego nikt nie ma prawa wglądu.
- Piszemy bez filtru. Mam tutaj na myśli to, że często np. mamy coś w głowie ale za żadne skarby nie powiedziałybyśmy tego na głos, nawet do siebie samej. Po to są poranne strony, żeby „wyrzygać” nawet te najbardziej obrzydliwe myśli na papier. Skoro nikt tego na pewno nie zobaczy to mamy pisać szczerze, bez wyszukiwania ładniejszych albo delikatniejszych słów.
- Systematyczność i pora. Może z raz pisałam poranne strony po południu ale generalnie zawsze robię to przed pracą. To mi zajmuje zwykle kolo 45 minut, dlatego nastawiam sobie budzik tak przynajmniniej godzinkę wcześniej niż zwykle i zasiadam do pisania. Ważna jest też systematyczność odrabiania stron, więc postarajcie się to robić codziennie o tej samej porze.
Chciałam jeszcze na chwilę wrócić do tego 'NO FILTER’ ⛔. Jest cos takiego, że ciężko nam pisać zupełnie bez filtru. Jest mega trudne szczególnie na samym początku przygody z porannymi stronami, niemniej jednak później też się to zdarza. Generalnie mamy w głowie i jesteśmy świadome, że te kartki są tylko dla nas i nikomu tego nigdy nie pokażemy. Ale jednak z tyłu głowy siedzi ukryta myśl 'a co jesli jednak ktoś to kiedyś przeczyta, albo ja o tym zapomnę?’ Przecież zapadłabym się pod ziemię ze wstydu. Pomyśleli by sobie, że jestem szalona, głupia, chamska, beznadziejna i ogólnie, że jestem złym czlowiekiem. To jest naturalna myśl. Zapewnij swojej teczce dobrą skrytkę i nie martw się o to, że ktoś mógłby to przeczytać. Pisz szczerze, nawet jeśli to będzie bolało, nawet jeśli będziesz klnęła jak szewc. Jeśli będziesz ze sobą szczera to to cię wyzwoli i poczujesz wielką ulgę i spokój. Nawet jeśli pojawią się w międzyczasie łzy, nie przestawaj pisać. Pozwól tej energii ujść z ciebie. Pisz dokładnie to co własnie pojawiło sie w twojej glowie, nawet jeśli to będą jakieś najwieksze głupoty albo brzydkie rzeczy, których nigdy byś się nie odważyła nikomu powiedzieć.
🌺 Wskazówki ode mnie:
- Przygotuj pustą teczkę, gdzie będziesz przechowywała poranne strony.
- Warto przygotować sobie już dzień wcześniej 2 kartki i długopis, żeby rano się nie motać albo czasem się nie rozmyśleć i nie wrócić do łóżka albo zacząć scrollować facebooka.
- Stosuj numerację dni. Ja zawsze zaczynam poranne strony od napisania na górze kartki, który to dzień. Potem, gdy już skończę całkowicie pisanie powtarzam to samo na drugiej kartce np. „Dzień 5”. 😃Dzięki temu wiem, że nic mi się nie pomiesza w teczce.
- Nigdy ani nie skracaj ani nie przedłużaj pisania – to zawsze mają być pełne 3 strony.
- Jak kończyć poranne strony? Ja osobiście przyzwyczaiłam się do zamykania trzeciej kartki mniej wiecej takim zdaniem: „Dzięki za dzisiejszy poranek i za to że wcześniej wstałaś, żeby napisać poranne strony. Było …(np. fantastycznie, magicznie, odkrywczo). Życzę ci cudownego dnia, kocham cie Pati ❤️”.
Jeśli chcecie rzucić sobie tylko to wyzwanie na cały kolejny miesiąc, to serdecznie zapraszam do skorzystania z kalendarza miesięcznego 📆, który ma specjalnie zadedykowane do tego miejsce.
Za co chciałybyśmy podziękować? Chociażby za to, że na dworzu jest piękna pogoda i świeci słońce albo za cudowne śniadanko czy pyszną kawę ☕💖. Możemy być wdzięczne za osoby, które mamy w życiu, które się o nas troszczą i nas kochają. Za panią w sklepie, która była bardzo miła i pomocna. Za pracę, którą mamy i zarobione pieniądze. Za nasze ciałka, które są piękne i wyjątkowe. Nawet za lekcję (od życia), którą się nauczyłyśmy i za naszych nauczycieli, którzy pokazują nam gdzie mamy coś jeszcze do przepracowania. Zamiast się przejmować, że ktoś nas uraził tym co powiedział albo nie powiedział, zrobil czy nie zrobił, popatrzmy na to z takiej perspektywy, że my nie jesteśmy w stanie kontrolować tego co inni mówią, robią czy myślą. To jest totalnie ich. My natomiast mamy kontrolę nad tym co czujemy i nad swoją reakcją.
Skupiajmy się na tych dobrych aspektach naszego życia. Dziękujmy za to co już mamy i szukajmy więcej rzeczy, za które możemy być wdzięczne. Tak łatwo przychodzi nam narzekanie. Przestawmy zatem radary na to co kochamy. Na to co daje nam w życiu szczęście. Doceniajmy te drobne, codzienne rzeczy i nie czekajmy na te wielkie wydarzenia. Pewnie, że jesteśmy najbardziej widzięczne gdy wydarzy się coś dla nas znaczącego, jak dostanie nowej pracy, zdanie egzaminu czy kupienie nowego telefonu. To są zdecydowanie chwile, w których jesteśmy niesamowicie podekscytowane i dziękujemy za to, co osiągnęłyśmy albo mogłyśmy sobie kupić. Ale życie staje się naprawdę jesze bardziej cudowne, gdy zaczynamy dostrzegać również drobiazgi. Wtedy dostajemy jeszcze więcej dobrych rzeczy od świata. Jeszcze więcej rzeczy zaczyna nas cieszyć i to tak się samo nakręca. A to wszystko dla tego, że to na czym skupiamy naszą uwagę rośnie.
To króciutkie wyzwanie polega na napisaniu na kartce lub zeszycie (bezpośrednio po wstaniu i przed samym spaniem) 5 rzeczy, za które możemy być wdzięczne. Bądźmy kreatywne i postarajmy się za każdym razem wynajdywać coś nowego. Nic nie jest ani za głupie ani za błahe, żeby o tym nie wspomnieć. Czasem to co przyjdzie nam do głowy może nam się wydawać dziwne, bo to takie naturalne, że to mamy, każdy to ma, np. taki internet albo telewizor. Ale bierzemy rzeczy za pewniaka i przez to nie zwracamy uwagi jakimi cudownymi rzeczami się otaczamy i jak one nam ułatwiają życie. Zacznijmy doceniać takie rzeczy, to że mamy ciepłą wodę, pięknie pachnącą odżywkę do włosów czy pyszne jedzenie w lodówce. Piszmy o tym co w sobie lubimy a z czasem pokochamy siebie całkowicie, dokładnie takie jakie jesteśmy.
Pierwszą kwestią jest wybranie odpowiedniej książki. O ciekawej dla nas tematyce, napisanej prostym językiem. Taka kóra nas wciągnie i po 10 minutach będziemy miały ochotę na więcej. Jedną z najciekawszych książek jakie miałam okazję przeczytać, które wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie były dwie książki Miguela Ruiza „Ścieżka miłości” i „Piąta umowa”. Obie są króciutkie, ale niesamowicie ciekawe. Autor porusza m.in. takie tematy jak miłość do siebie, robienie wszystkiego najlepiej jak się potrafi, nie zakładanie niczego z góry i nie branie niczego do siebie. Inną fantastyczną książką była „Siła” Rhondy Byrne, o której już gdzieś na stronie wspominałam. Jest o tym jak pokochać siebie, mniej narzekać oraz czym jest siła przyciągania. Autorka zdradza również sekret tego jak to jest, że niektóre osoby wprost emanują pozytywną energią i są jak magnes na same cudowne doświadczenia.
Zdaję sobie sprawę, że nie wszycy lubią czytać książki. To może być zniechęcające przeczytanie takiego 300-stronnicowego monstrum. Może to być też kwestia tego, że w przeszłości zawsze było tak, że zaczynało się książkę a potem zamykało po kilku stronach i już nigdy się do niej nie wróciło… Ale jeśli macie ochotę dać jeszcze jedną szansę to serdecznie zapraszam do podjęcia tego wyzwania!
Nieważne jak gruba jest książka. Nie skupiajmy się na na jej ukończeniu. Naszym jedynym celem jest czytać przez całe 10 minut. Zachęcam również, do tego aby zaznaczać sobie w książce akapity, które wywarły na nas największe wrażenie. Potem na pierwszej (pustej) stronie można sobie zrobić małe podsumowanie swoich ulubionych części. Może będziemy miały ochotę wypróbować te wskazówki w praktyce albo będziemy chciały wrócić do jakiś części. Wtedy świetnie sprawdzi się robienie odnośników aby wiedzieć gdzie zajrzeć.
To idealne wyzwanie szczególnie, kiedy dopadnie nas lazy day. To jeden z tych dni, gdy nic nam się nie chce a jedyną rzeczą na jaką mamy ochotę jest a) spanie, b) siedzenie na fejsie/instagramie, c) włączenie jakiegoś filmu.
Jeśli tego dnia potrzebujemy się tylko zrelaksować i nie robić nic ambitnego, to jasne, zróbmy sobie mały cheat day. Natomiast jeśli nie czujemy się ze sobą za dobrze to nie warto czekać bezczynnie, aż dobry humor sam jakoś powróci. Ile to razy zdarzało się, że nie chciałyśmy wychodzić z łóżka, bo nie czułyśmy się ani trochę zmotywowane, żeby stawić czoła temu dniu. Myślimy wtedy 'dzisiejszy dzień jest beznadziejny’, 'nie mogę się doczekać aż się skończy i jutro (mam nadzieję) obudzę się w lepszyn nastroju’. Ale co jeśli jutro wcale nie będziemy się czuły lepiej?
Może być również tak, że owszem chciałybyśmy zrobić coś produktywnego ale niestety nasz umysł zupełnie nie ma ochoty z nami współpracować. Zatem warto go jakoś do tego zachęcić. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wzięcie długopisu i wylanie swoich myśli na papier (coś w stylu porannych stron). Natomiast jeśli nie mamy ochoty na pisanie to inną fajną opcją będzie np. obejrzenie czegoś inspirującego.
Gdzie zatem szukać?
Jednym z najbardziej popularnych video są właśnie TEDxTalks. Jeśli do tej pory nie wpadłyście na YouTube na któreś z wystąpień to serdecznie zachęcam do odwiedzenia ich kanału. Znajdziecie tam dużo pozytywnej energii i mnóstwo motywujących przemówień. Zaproszone osoby dzielą się swoimi przełomowymi odkryciami, doświadczeniami, często też jak będąc totalnie na dnie zdołały się odbić i odnazły szczęście i spełnienie. Niektóre historie potrafią mocno wpłynąć na nasze podeście do jakiegoś tematu. Inne są niesamowicie rozwijające i pokazują szersze spojrzenie na wiele kwestii, takie thinking outside the box. Po tego rodzaju wystąpieniu można dostać porządną dawkę motywacji na cały dzień! Oprócz filmików po polsku, znajdziecie też wiele nagrań w języku angielskim.
Innym świetnym kanałem jest Women of impact (ten natomiast jest tylko angielskojęzyczny). Do programu za każdym razem zapraszani są inni goście, panie, które dzielą się swoją niezwykłą historią. Tematyka jest różnorodna: od rozwoju osobistego, sięgania po marzenia i osiągania celów po wyznaczanie granic, pewność siebie i przede wszystkim jak prawdziwie pokochać samą siebie. Wszystkie nagrania są niesamowicie ciekawe i inspirujące.🔥
A jeśli znacie inne kanały godne polecenia to serdecznie zapraszam do podzielenia się nimi na naszej grupie facebookowej Dziewczyny Motywują!
„Nic mi nigdy nie wychodzi”. „Jeju, jaka ja jestem głupia”. „Jak on mógłby mnie chcieć, przecież nie jestem wystarczająco fajna, ładna…”.
Pytanie czy rzuciłybyśmy też takie obelgi w stronę swojej najlepszej przyjaciółki? Czy powiedziałybyśmy do niej, że jest beznadziejna albo brzydka? Dlaczego zatem mówimy te wszystkie brzydkie rzeczy do siebie – do najważniejszej osoby w naszym życiu?!
Takie negatywne myśli zdecydowanie nie są dla nas sprzyjające i też w żaden sposób nie poprawiają naszego postrzegania siebie. A przecież każda z nas chce się czuć ze sobą fajnie. Każda z nas chce myśleć o sobie „ale ja jestem zajebista!”. Każda z nas chce być uważana za wyjątkową, mądrą i piękną kobietę. Pewnie, że fajnie jest usłyszeć komplement z czyichś ust, natomiast to czego tak naprawdę potrzebujemy to zbudowanie poczucia wyjątkowości płynącej nie z zewnątrz ale od wewnątrz.
Dom nie stanie na grząskim gruncie, do tego potrzebny jest solidny fundament.
Wszystko sprowadza się do tego jak traktujemy siebie i w co MY wierzymy o sobie. Każda z nas pragnie by ją kochano i szanowano. Dlaczego jednak same nie zafundujemy sobie każdego dnia odrobiny miłości a zamiast tego oczekujemy, że wszyscy INNI nam ją dostarczą? Czy to nie jest trochę egoistyczne? Czy nie byłoby fajniej mieć już tą całą miłość w sobie a komplementy od innych byłyby tylko bonusem? Z resztą nic nam po czułych słówkach od innych ludzi, jeżeli same nie do końca w nie wierzymy. ❗Dziewczyny, czas aby zacząć wypleniać chwasty, które niechcący zasiałyśmy tymi negatywnymi myślami aby dać przestrzeń na posadzenie w ich miejsce pięknie pachnących kwiatów. To jest nasz ogród, o który my same musimy zadbać.
Jak przerwać cykl tych negatywnych myśli?
Pierwszym krokiem jest zastąpienie negatywnych myśli pozytywnymi afirmacjami. Afirmacje to nic innego jak stwierdzenia, które mogą pomóc nam zwalczyć samosabotowanie i negatywne myśli. Celem takich afirmacji jest właśnie przyciągnięcie do siebie tego co pragniemy poprzez częste powtarzanie.
Jeśli do tej pory używałyśmy w stosunku do siebie raczej przykrych słów, to najwyższy czas zupdatować swój słownik. Popatrzmy na siebie z większą miłością i przypomnijmy sobie jakimi cudownymi istotami jesteśmy. Wybierzmy zatem swoją ulubioną PIĄTKĘ, czyli 5 magicznych przymiotników, którymi chcemy się obdarować. Co mam na myśli? Jeśli np. przechodząc obok lustra łapiemy się na tym, że dopada nas raczej przygnębienie niż radość i myśli typu jak ja wyglądam(?), to naszym nowym zadaniem będzie dobranie słów o zdecydowanie wyższej wibracji – JESTEM PIĘKNA. Uważamy, że jesteśmy mniej inteligentne od innych? – JESTEM MĄDRA. Nie lubimy siebie? – KOCHAM CIĘ.
Tak, to może nie być wcale takie łatwe, szczególnie na początku. Możemy mieć wrażenie, że się okłamujemy. W głowach automatycznie pojawi się głos 'co ty gadasz, co to za bzdury, przecież wiesz, że to nieprawda’. Cenzor zaraz będzie chciał dojść do głosu ale musimy go wtedy zignorować. Może być nam nawet głupio powiedzieć sobie jakiś komplement, bo od dawna powtarzałyśmy sobie, że czegoś nam brakuje.
The illusory truth effect
Czy słyszałyście o efekcie iluzji prawdy i o tym, że długo powtarzane kłamstwo staje się naszą prawdą? W taki właśnie sposób uwierzyłyśmy w jedną z największych bredni – że czegoś nam brakuje. Pomyślmy tylko, czy będąc małymi dziećmi uważałyśmy się za brzydkie albo niemądre? Oczywiście, że nie! Wprost przeciwnie, kochałyśmy się i uwielbiałyśmy przeglądać się w lustrze kręcąc w tym czasie kółeczka tyłeczkiem. Byłyśmy idealne i nawet przez myśl nam nie przeszło, że może być inaczej. Niestety z czasem, w miarę dojrzewania, zaczęłyśmy sobie coraz bardziej wmawiać, że nie jesteśmy wcale takie wyjątkowe. Może usłyszałyśmy kiedyś od kogoś coś niemiłego i tak nam się to mocno zagnieździło w głowie (poprzez ciągłe wspominanie tego momentu), że w to uwierzyłyśmy. Ale prawda jest inna. Prawdą jest to, że każda z nas jest inna ale i każda z nas jest cudowna. Czas zatem wrócić na właściwe tory, z których kiedyś wypadłyśmy i przypomnieć sobie jakie jesteśmy naprawdę.
Gotowe na wyzwanie?
To zadanie możemy wykonać na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest wypowiedzenie na głos a drugim zapisanie na kartce 5 stwierdzeń dotyczących tego kim (już) jesteśmy. Ja używam zawsze tych samych afirmacji:
Jestem piękna. Jestem mądra. Jestem pewna siebie. Mogę osiągnąć wszystko co chcę. Kocham cię.
Chodzi o to, żeby w 100% skoncentrować się na wypowiadanych (lub zapisywanych) słowach. Nie na tym czy są prawdziwe i czy tak aktualnie czujemy. Po prostu poczujmy jak ta pozywtywna energia przepływa przez nas w tym momencie. Te same zadania będziemy powtarzały przez klika minut, dlatego fajnie jest sobie przygotować już wcześniej odpowiednią przestrzeń, żeby czuć się w tym czasie zupełnie swobodnie. Ja osobiście lubię wtedy być sama w pokoju, rozsiąść się wygodnie na łóżku i zapuścić w tle delikatną relaksującą melodię. Fajnie jest też zapalić świeczuszkę czy postawić dyfuzor ze swoim ulubionym zapachem. Można też zabrać kocyk i wyjść na podwórko albo do parku.
💫❤️🧘♀
Tyle rzeczy możemy brać za pewnik, także jeśli chodzi o jedzenie. Wydaje nam się to takie normalne, że jemy kanapkę na śniadanie. Oczywiste, że wypijamy w ciągu dnia wodę czy którąś z kolei kawę. Nic nadzwyczajnego, że jemy schabowego z ziemniaczkami i mizerią. Ale chwila moment. Czyżby 🤨?
Przecież nie byłoby tu nas, gdybyśmy nie mieli pożywienia. Bez wody nie przetwalibyśmy nawet tygodnia. To właśnie jest wyjątkowe i godne okazania wdzięczności. Dlatego zatrzymajmy się chociaż na kilka sekund, by uhonorować to co mamy na talerzu. Za każdym razem, kiedy zasiadamy do stołu, zanim zaczniemy jeść, popatrzmy chwilę na to co mamy przed sobą. Podziękujmy za ciepły posiłek, za świeżą lemoniadę, za cudowne owocki i warzywa, które zerwałyśmy z naszego ogródka bądź kupiłyśmy w warzywniaku. Za osoby, które pielęgnowały te roślinki, dzięki którym możemy się zajadać tymi kolorowymi pysznościami. Poczujmy wdzięczność do matki natury, że mamy wodę i słońce, które sprawiają, że wszystko tak pięknie rośnie. Za to, że mamy tyle różnorodnych gatunków i odmian i postaje w nich tylko przebierać.
Jeśli ktoś nam przygotował ten posiłek, to podziękujmy mu za to serdecznie. Być może ta osoba wcale nie musiała tego dla nas robić, a jednak poświęciła swój czas, żeby okazać nam w ten sposób miłość. To jest taki mały rytuał, który sama od jakiegoś czasu prowadzę i powiem Wam, że to niesamowite jak taka chwila wdzięczności potrafi poprawić nastrój i dać fajną energię w ciągu dnia.
Pozwólmy naszemu sercu wypełnić się wdzięcznością 💖.
Uśmiechajmy się i dziękujmy za to co mamy 🙏🌎🌞💧🍅🍊🌱.
Medytację albo po prostu siedzenie w ciszy i wsłuchiwanie się w swój oddech. To ma być czas tylko dla Ciebie. Żadnego sprawdzania telefonu ani włączania telewizora. Najpierw wybierz swoją ulubioną przestrzeń – miejsce, gdzie będziesz czuła się swobodnie, gdzie nie bedzie wielu rozpraszaczy uwagi. Moim idealnym miejscem przeznaczonym do tej aktywności jest balkon (oczywiście w cieplejszych miesiącach). Zaparzam sobie wtedy ulubioną herbatkę, rozkładam matę, zakładam słuchawki i zapuszczam moją jedyną i ukochaną od wielu miesięcy muzykę do medytacji (dla zainteresowanych wklejam link: www.youtube.com/watch?v=2OEL4P1Rz04&t=1855s). Często biorę też ze sobą kartkę i długopis, gdyby zaistniała potrzeba zapisania przemyśleń czy pomysłów 💡, które się w tym czasie pojawią. Taak! Przy medytacji często przychodzą mi do głowy ciekawe koncepcje związane np. z rozwojem naszej strony Dziewczyny Motywują!
Zdecydowanie jestem bardziej rannym ptaszkiem niż nocnym markiem ale czasem też mam ochotę wcisnąć przycisk drzemka i nie wychodzić do ostatniego momentu z łóżka. Ale DOBRZE WIEM, że jeśli nie wstanę wcześniej tak jak to sobie zaplanowałam i zaniedbam mój 'poranek ze mną’ to mój dzień nie będzie tak fantastyczny, jak gdybym wykonała swój poranny rytuał. Tak na marginesie: wstawanie wcześniej to nawyk – im częściej i systematyczniej to robimy, tym kolejne pobudki stają się bardziej przyjemne.
Ten czas jest niezwykle ważny, bo uważam (i widzę po sobie), że pozwala to cudownie nastroić się na cały dzień. Jestem wtedy bardziej zrelaksowana, mam czas, żeby przepracować i poukładać sobie rzeczy w głowie. To jest takie czyszczenie wewnętrznego bałaganiku i wyciszanie negatywnego pep-talk’u cenzora*. Naprawdę, widzę u siebie znaczącą różnicę, kiedy robię poranną medytację, czy poranne strony (o których pisałam w wyzwaniu powyżej), które też są dla mnie formą medytacji. Uwielbiam, gdy ta fajna energia towarzyszy mi przez cały dzień. To znacząco redukuje stres, zmęczenie, poprawia nastrój i poza tym wydłuuuża dzień. Pracując z domu i zaczynając pracę o 8:00 ustawiam sobie zwykle pobudkę 1.5h wcześniej. Wtedy wiem, że mam zarezerwowany czas dla siebie: na spokojne zjedzenie śniadania, ogarnięcie się i zrobienie medytacji. Kocham to uczucie, gdy wiem, że wstałam wcześniej, zrobiłam coś produktywnego i jednocześnie zadbałam o siebie.
Jeśli i Ty masz problem ze wstawaniem wcześniej a chciałabyś spróbować to zachęcam do przeczytania motywującej lektury 'Reguła 5 sekund’ Mel Robbins.
* O cenzorze przeczytasz więcej w wyzwaniu ’poranne strony’ (kilka wyzwań powyżej).
Czytanie o czymś nowym każdego dnia jest świetnym wyzwaniem, które można wykonać tak naprawdę gdziekolwiek (o ile ma się przy sobie telefon czy laptopa). Jeśli mamy kilka wolnych minut, czy to w domu, w tramwaju, czekając na przystanku albo w popijając kawę, zamiast scrollować z nudów kolejne posty, mamy szansę nakarmić nasz mózg czymś bardziej pożytecznym. W ten sposób możemy dowiedzieć się więcej o świecie i poszerzyć wiedzę w tematach, które nas interesują.
A może przy okazji odkryjemy swoje nowe hobby?